POEZJA SPADAJĄCYCH LIŚCI I CMENTARNE ANIOŁY na ZADUSZKI 2022
Opublikowano 24 października 2022 autor: admin | Kategoria: Artykuły bieżace |

” KTO WIE CZY ŻYCIE TO NIE ŚMIERĆ.
A ŚMIERĆ CZY NIE JEST ŻYCIEM.”
EURYPIDES {485 – 407 p.n.e.}

Z a d u s z k i
Lubię cierpienie cmentarzy
zawieszone w ciszy
milczenie zaklęte w koralach różańca
Lubię żebraczy jesion
co nuci cichą pieśń o śmierci
Na grobach anioł kłamca
obiecuje szczęśliwą wyspę
Lubię bełkoczących warg
wieczny odpoczynek daj im panie

T ę s k n o t a
tyle słów wypłakanych na próżno
w deszcz który szedł za mną
jechał spóźnionym tramwajem
który już nie kursuje
zwał się pożądaniem
obok mnie już nie będzie ciebie
nie będzie toastu w sylwestrową noc
tamtego roku który się narodził
wiatr inny
błękit rozmytego nieba inny
co suszył twoje włosy
wzburzony przepych drobnych piersi
zasuszone liście oswojone
na cmentarzu świętego Jerzego
ławeczka znana na pamięć
taka sama tęsknota wciąż
zwinięta w pięść
zwariowanego starca na wpół


Dni nasze jako cień
śpiewnie modlitewnie spiżem
bije w chmury miasto podpasane rzeką
w muszlę nieba balet
klucz gęsi wzleciał
w słońca stokłosę sypie
dłoni strąk ave maryja
kurant na ratuszu rozwiera oczy
po ranny horyzont w trel leci
w forcie bielą się pryzmy kamieni bez imienia
umarłym szeleszczą tarniny
klekot kości
dni nasze jako cień
wiatr zbiera pajęczynowe obławy
w taniec przebrzmiałych bogów zaplątany
płoszy ptaki
szkarłat zorza dzierga
rozbłysk tlenu bajeczne rzeźbi wieże
janów marii jakuba
budzi się średniowieczna dusza
rozpachniała piernikiem kołyszą się kamienice
idzie dzień refleksji nadziei
wirujący los w nieskończoność czasu




Psalmu cicha łza
patrzę jak krzyż zamknięty w beton
przybliża starość
sumienie pachnie molami żadnej czułości
w mieście moim od narodzin do śmierci
w atlasie dnia nici powoli ubywa …
pejzaż nagrzany gwiazdami
prowokuje zmierzch duszny
pocałunki składa w potoku Kidron
całe życie na barkach
stolarz zbija trumnę …
może to wszystko na próżno
może każdemu według uczynków
dalekie dzwony przekwitają głuchnie świat
zapalę skręta w covidowe płuca jeden mach
zaczekaj jeszcze grabarzu …
czas odwraca się do mnie plecami
pory roku minęły
piąta otwiera sezam snu łaskawie
gdzieś poza mną przecznice krwi
srebrne sykle z Anatot
sekrety piknik fatamorgana
zwilżę usta modlitwą …
otwarta Beniamina Brama
chcę zatrzymać tęczę upartych wspomnień
śnić przygodę istnienia na Ziemi
miłość udrękę sławę łzy
ale
śmierć wysiewa piękno białe jak śnieg
co nie znika ze skalnego Hermonu
ciepłe legowisko czy próżnia jałowa
ostatni oddech w spadku
dojrzeć mogę drugą stronę pełną umarłych
opłakujcie ich cichą łzą …

Na cmentarzu
Wśród grobów listopad
ze łzą w oku przemyka,
wiatr łka między drzewami
rzewna to muzyka.
W zwyczaju polskim jest
mogiły zmarłych odwiedzać czasami.
W Dzień Zaduszny i Wszystkich Świętych
całymi rodzinami,
chryzantemę położyć i znicze zapalić.
Lecą liście z szelestem
żółte – czerwone – złote,
kręcą się jak szalone.
Listopad dookoła szepcze:
już jestem, już jestem.
Trzeba zebrać z mogił liście
i odmówić uroczyście:
wieczne odpoczywanie
racz im dać Panie.
Tęsknym akordem
jesienne dymią ogniska.
Kasztany spadają na ziemię
Wiatr strząsa spiżu liście i nowinę niesie,
że już zima bliska.

LOS CZŁOWIEKA WCIĄŻ NIEZMIENNY.
RODZI SIĘ – CIERPI – KOCHA – WALCZY.
ODCHODZI NIE WIEDZĄC – KONIEC CZY POCZĄTEK .

Dla: www.wmoimobiektywie24.p
wiersze-grafiki-obrazy z chwilą refleksji:
Torunianka Ella Hyciek